Media po ostatnim meczu rundy.
21 listopada 2017; 16:24 - Andrzej Sekita Komentarzy: 0Trudne zadanie przed, którym stanął Pelikan-2003 Łowicz, zostało przez biało-zielonych wykonane na piątkę. W sobotę, 18 listopada 2017 roku, podopieczni trenera Marcina Płuski pokonali na wyjeździe MKS Kaczkan Huragan Morąg.
To niewątpliwie duża niespodzianka, gdyż rywal zajmował wysokie, czwarte miejsce w rozgrywkach ligowych.
Nieprzewidywalne są wyniki w sporcie, a sobotni mecz wyjazdowy biało-zielonych jest tego potwierdzeniem. Mocny przeciwnik, jakim niewątpliwie był Kaczkan Huragan Morąg, uległ przed własną publicznością Pelikanowi. To z kolei podwójny sukces łowiczan, którym nie szło ostatnio najlepiej, zwłaszcza na wyjazdach.
Wydawało się niemożliwym, aby tym razem Pelikan wrócił z trzema punktami, rzeczywistość okazała się jednak inna. Od początku spotkania dobrze radzili sobie na boisku, nie dając gospodarzom okazji do strzelenia bramki. Na każdą sytuację stworzoną przez Huragan pod bramką Gabriela Łodeja Pelikan szybko odpowiadał atakiem. W końcu wykorzystali nadarzającą się okazję w 32. minucie gry. Po drugim, w ciągu jednej minuty, rzucie wolnym wykonanym po dośrodkowaniu zza narożnika pola karnego, Michał Wrzesiński umieszcza piłkę w bramce Kaczkana Huraganu. Gospodarze szybko próbują się zrewanżować. Groźnie robi się pod bramką łowiczan w 40. minucie gry, po celnym strzale Kruczkowskiego, który z pewnym trudem broni golkiper biało-zielonych, wybijając piłkę na rzut rożny. Powoduje on spore zamieszanie pod bramką Łodeja, ale biało-zielonym udaje się wyjść z opresji cało. Dwie minuty później kolejna niebezpieczna akcja w wykonaniu gospodarzy. Jeden z zawodników strzałem głową kieruje piłkę w bramkę Pelikana, ale ta minimalnie szybuje nad poprzeczką, a trzy minuty później w sytuacji sam na sam z bramkarzem kolejny zawodnik z Morąga oddaje strzał, który wynosi piłkę, tym razem, kilka metrów nad poprzeczką.
Druga odsłona była równie emocjonująca i należała do łowiczan, którzy rozpoczęli groźną akcją chwilę po wejściu na boisko. Niestety bramkarz gospodarzy nie dał się zaskoczyć. W 57. minucie sytuacja w polu karnym Huraganu powinna zakończyć się rzutem karnym, po tym jak bramkarz gospodarzy wpadł na jednego z zawodników Pelikana, ale arbiter uznał inaczej. Przed kolejną okazją do podwyższenia wyniku łowiczanie stanęli w 87. minucie gry po rzucie wolnym, ale ponownie świetnie spisał się bramkarz gospodarzy.
Lowiczanininfo.
Ważne zwycięstwo w Morągu
Po serii trzech porażek z rzędu drużynę Marcina Płuski czekał bardzo trudny wyjazd do Morąga. Miejscowy Kaczkan Huragan przed sobotnim meczem plasował się tuż za podium, tracąc zaledwie 4 punkty do lidera. Natomiast biało-zieloni zajmowali czwarte miejsce... tyle że licząc od końca.
Mimo to łowiczanie sprawili dużą niespodziankę i wywieźli z trudnego terenu komplet punktów. Bohaterem „Ptaków” został Michał Wrzesiński. Skrzydłowy Pelikana wpisał się na listę strzelców w 33. minucie, wykorzystując dośrodkowanie zza linii pola karnego. Łowicki zespół w ostatnim meczu rundy jesiennej pierwszy raz w sezonie mógł fetować zwycięstwo na boisku rywali.
- Dla nas te punkty są bezcenne - mówił na konferencji prasowej trener Marcin Płuska. - Zawodnicy wykazali się mega charakterem, olbrzymią wolą walki i dzięki temu wygraliśmy.
Jak zaznaczył szkoleniowiec Pelikana, ostatnio jego drużynie zarzucano brak walki i odpuszczanie meczu. - Wydaje mi się, że tym spotkaniem zawodnicy zamknęli wszystkim usta - stwierdził Płuska.
Lowicz24.eu
Dobra runda jesienna
Dobra była runda jesienna w wykonaniu piłkarzy morąskiego Kaczkana Huraganu. Podopieczni Czesława Żukowskiego wygrali dziewięć meczów, trzy zremisowali i pięć razy schodzili w boisk pokonani. Szkoda tylko, że przegrali ostatnie ligowe spotkanie.
Pelikan Łowicz, wybierając się do Morga zapowiadał walkę o trzy punkty. I nie były to słowa rzucane na wiatr. Goście od pierwszych minut podjęli walkę jak równy z równym. Ale morążanie pierwsi mogli strzelić bramkę. Nie udało się jednak, bo Piotr Karłowicz został „spacyfikowany”, kiedy miał szansę na zdobycie gola. Później na jakiś czas wydarzenia przeniosły się pod morąską bramkę. Wpierw cztery rzuty rożne, bez efektu. Ale za kilka chwil rzuty wolne: pierwszy trafił w mur, ale drugi okazał się bolesny w skutkach. Dośrodkowanie z narożnika szesnastki, jak mówią piłkarze „podziemne”, znalazło adresata, ten przedłużył lot piłki, ta wpadła w długi róg i było 0:1.
To zdarzenie spowodowało, że kibice na trybunach stadionu miejskiego w Morągu nie mogli cieszyć się z punktów. Po przerwie trener Czesław Żukowski, szukał różnych sposobów na odwrócenie losów spotkania, ale goście skutecznie grali w obronie, a od czasu do czasu zagrażali bramce Mateusza Lawrenca i wywieźli z Morąga trzy punkty.
Morag.wm.pl
Zebrał : Andrzej Sekita.
Podziel się z innymi: | |
Facebook - Lubię To: |
|